Wczoraj, w Niedzielę Palmową, stanęliśmy na początku Wielkiego Tygodnia, na błogosławionej drodze krzyżowej Jezusa – na drodze do zbawienia. Najpierw była „hosanna”, później zdrada ucznia, fałszywe oskarżenie, wyrok śmierci, krzyż i śmierć. Wspominając pielgrzymkową Via Crucis, odbytą przed 1,5 miesiąca w Jerozolimie, próbuję dotknąć sensu tego wydarzenia sprzed ponad 2 tysięcy lat - w dziejach ludzkich, także dzisiaj.
Kiedy Jezus stał przed Piłatem, a Jego umysł, ale przede wszystkim Jego serce przeszywał rozrywający okrzyk nienawiści tłumu: „Ukrzyżuj Go?” (Mk 15, 13), nie cofnął się ze swej drogi, która była zamysłem Bożej miłosiernej miłości.
Spójrzmy bez lęku, lecz w pokorze serca na ten ostatni etap życiowej drogi Jezusa Chrystusa, drogi miłości, która doprowadziła Go do okrutnej śmierci. Zanurzmy naszą małą miłość w Jego wielkiej Miłości. Jezus już tam, na Kalwarii oczyścił ją tak, aby mogła wciąż wzrastać w nas. Czy wzrasta? Odpowiedz sam, sama. Pamiętaj przy tym zawsze, że droga śmierci Jezusa, była i wciąż jest drogą Jego Miłości. Po ludzku - niezrozumiała, pragnie wszystkim pokoleniom wskazać drogę wyzwolenia z grzechu i każdego człowieka poprowadzić do zbawienia. Taki jest zamysł Bożej miłości wobec nas - grzeszników. I nie myśl, że droga krzyżowa Chrystusa jest pomyłką Boga. Choć tej tajemnicy nie zrozumiesz, jest to wybrana przez Niego, najlepsza z dróg, droga Bożej miłości.
Droga miłości Jezusa, prowadząca Go do śmierci na krzyżu, nie była nudna. To był bogaty w wydarzenia spektakl ludzkiej nienawiści, ale też i ludzkiej miłości. Dla wielu było to może pierwsze i jedyne w życiu spotkanie z poranionym, zmaltretowanym i zeszpeconym Synem Człowieczym, w którym dostrzegli Syna Bożego i dlatego stało się spotkaniem błogosławionym. Inni nie wykorzystali tej niepowtarzalnej szansy zbawienia. I na współczesnych drogach ileż razy spotykamy Jezusa i nie rozpoznajemy w Nim Boga, odrzucamy Go. Dołączamy się do tych, którzy drwią i wyśmiewają Go, przekreślają. Chociaż tych, którzy współcierpieli z Jezusem na kalwaryjskiej drodze, łączyli się z Nim w bólu, jak mówi Ewangelia, nie było aż tak wielu, to przecież każdy, najmniejszy gest współczucia dla umęczonego Zbawiciela miał cenę większą, aniżeli tony nienawiści. Bo taka jest moc i ciężar miłości.
Co myślisz dzisiaj - w XXI wieku o tamtych wydarzeniach? Jaką mają one wartość dla współczesnego człowieka, świata? Czy mają? Kto z nas, w swoim życiu wybrał drogę Piłata, a kto Jezusa? Jak wyglądałby proces Jezusa we współczesnej Europie? Czy zostałby skazany? Jaki sporządziłbym akt oskarżenia przeciw Jezusowi, gdybym był przedstawicielem współczesnego wymiaru sprawiedliwości?
U początku trzeciego tysiąclecia wciąż staramy się usunąć Boga z historii. Zapominamy, że ON jesteś Panem czasu i historii. ON tworzy historię świata, historię jego zbawienia, zbawienia człowieka. Mimo to każdego dnia skazujemy Chrystusa na śmierć, niekoniecznie fizyczną, bo wyroków śmierci w większości państw cywilizowanej Europy już się nie wykonuje. Skazujemy, bo przeszkadza nam żyć według nowoczesnych wzorców. Na rozmaite dolegliwości cywilizacyjne mamy recepty. Także na szczęście. Nie możemy dzisiaj tolerować chrześcijańskiej wizji świata i człowieka, bo jest przestarzała, nie demokratyczna, sztywna, niemieszcząca się w kanonach i standardach współczesnego prawa i poglądów naukowych. Aby nasze dobre samopoczucie mogło trwać, musimy w imię humanitaryzmu skazać Jezusa i Jego naukę na cywilną śmierć, z zaleceniem usunięcia również z wszystkich publicznych miejsc oznak przynależności do Niego i nie wspominania chrześcijańskiego rodowodu kultury i nauki europejskiej. Wszystko w imię tolerancji i prawidłowego rozwoju narodów i państw naszego kontynentu.
A Bóg, niezmiennie, skazywany i prowadzony przez człowieka na Golgoty dziejów, wypełnia historię świata swoją miłością. Przez przyjęcie na siebie wyroków - kiedyś śmierci krzyżowej i dziś - tej humanitarnej, śmierci cywilnej - pragnie uchronić nas od wyroku wiekuistego potępienia. A więc i dzisiaj mamy sposób, tylko bardziej cywilizowany, rozwiązania kłopotliwego problemu Człowieka-Boga, Mesjasza, Jego niebezpiecznej nauki. Kapłani, uczeni, Piłat wykorzystali możliwości zlikwidowania problemu Jezusa dostępne w tamtej epoce. My dziś jesteśmy dumni z nowoczesnych rozwiązań prawnych. Piłat nie miał takich możliwości, ani narzędzi humanitarnego działania, więc możemy mu wybaczyć wyrok, który wydał na Jezusa.
Dzisiaj mamy media, dziennikarzy, redaktorów, mamy również chrześcijan, którzy uważają się za jedynych kompetentnie wypowiadających się w imieniu Kościoła, chociaż nikt ich do tego nie upoważnił. Walka z Chrystusem dokonuje się poprzez walkę z Kościołem. Procesy przeprowadza się na łamach gazet na podstawie, przez nieznane osoby dostarczonych materiałów. Od razu ujawnia się materiały, jako pewne, prawdziwe. Proces odbywa się w trybie skróconym, poprzez oskarżenie i wydanie wyroku skazującego. Szkoda czasu na rozprawę, na dywagacje obrońców. Czas jest bardzo cenny. W ten sposób można skazać większą liczbę przestępców – ludzi Kościoła. Prawdą jest to, co napisała prasa. Nie potrzebny jest sąd, wystarczy artykuł prasowy. Chrześcijanie uczestniczą w tych nowoczesnych rozprawach sądowych i zdradzają Ewangelię, przekreślają Chrystusa, krzyżują Słowo Odwieczne, Prawdę, kolejny raz. Piłat był jak niewinne dziecko w porównaniu ze współczesnymi autorytetami prasowo-sądowymi.
Piłat nie wiedział, nie mógł wiedzieć, że skazując Jezusa na śmierć, stał się narzędziem w rękach Boga. To Jezus, przyjmując wyrok Piłata, wyraził zgodę na śmierć za nasze grzechy i nadał sens wszelkim absurdom w ludzkim życiu. Piłat był narzędziem, nieświadomym swojej dziejowej misji, ale ty proś Boga o takie światło, byś porzucił gotowość kapłanów i uczonych do potępiania i skazywania na zapomnienie Miłości, Prawdy i Dobra. Współcześni prokuratorzy, sędziowie, redaktorzy sądzą, że nie są narzędziami w ręku Bożej sprawiedliwości, nie muszą się z nią liczyć. I to jest ich tragedią.
Skazanie i wykonanie wyroku śmierci na Jezusie Nazareńczyku, odłączone od uzasadnienia, nie ma sensu. Ale nie Piłatowa sentencja i uzasadnienie wyroku są tu istotne, tylko Skazańca. Trzy słowa - hasła składają się na uzasadnienie i przyjęcie wyroku: „miłość”, „wola Ojca”, „zbawienie człowieka”. Bez zanurzenia całego wydarzenia w miłości Boga do człowieka, śmierć Jezusa byłaby nonsensem. A tak, Jego miłość zwycięża śmierć i nadaje jej sens. Nadaje też sens każdej ludzkiej śmierci, zanurzonej w śmierci Syna Bożego.
Jezus nie chce, by historia ludzkich dróg kończyła się w grobie. On chce się z nami podzielić swoją miłością. Radujmy się, więc już dziś Wielkanocnym Porankiem Zmartwychwstały Jezus Chrystus jest, bowiem drogą naszego zmartwychwstania i życia na wieki. On zwyciężył śmierć.
Pozdrawiam i błogosławię
o. Ludwik
Wieruszów, dn. 13-14 kwietnia 2014
|