Bioetyczny labirynt: polityk wobec niesprawiedliwego prawa PDF Drukuj Email
Wpisany przez TOMASZ32-VAD   
niedziela, 02 grudnia 2012 01:18

Słuchaj:  http://pl.radiovaticana.va/Articolo.asp?c=643631

 

Bł. Jan Paweł II w 73. numerze encykliki „Evangelium vitae” napisał niezwykle znamienne słowa skierowane do chrześcijan zaangażowanych w działalność polityczną: „w przypadku prawa wewnętrznie niesprawiedliwego, jakim jest prawo dopuszczające przerywanie ciąży i eutanazję, nie wolno się nigdy do niego stosować «ani uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani też okazywać mu poparcia w głosowaniu»”. Od chrześcijanina wymagana jest jednoznaczna, klarowna postawa moralna, a wymaganie to jest tym mocniejsze, im bardziej jest on zaangażowany w życie i działalność publiczną. I nie chodzi tylko o to, jakie chrześcijański polityk ma poglądy, jak wygląda jego życie prywatne. Nie mniejsze znaczenie mają jego decyzje i działania publiczne. Wiary i moralności nie można pozostawić za drzwiami ministerialnego gabinetu, zasłaniając się ustanowionym prawem. Jeśli jest to prawo niemoralne, należy mu się przeciwstawić, i dążyć do jego zmiany.

Papież wymienia z imienia zabójstwo nienarodzonego dziecka i eutanazję jako działania zawsze niegodziwe, wskazując niemoralność legalizującego je prawa. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że listę tę należałoby rozszerzyć o procedury in vitro, i to z wielu powodów. Jednym z nich jest ich abortywny charakter. Jakkolwiek możliwe jest poprowadzenie zapłodnienia pozaustrojowego z wykluczeniem aborcji na którymkolwiek jej etapie, w praktyce działania takie byłyby - w porównaniu do obecnie stosowanej metody ICSI – tak bardzo nieefektywne, że trudno oczekiwać, by którakolwiek z klinik się na nie zdecydowała.

 

Na razie – mimo istnienia od kilku lat wielu projektów ustaw regulujących kwestię zapłodnienia pozaustrojowego – prawo takie uchwalonie nie zostało. Kolejne inicjatywy upadają, co ma tylko ten jeden wymiar pozytywny, że polskie ustawodastwo nie legalizuje procedury wewnętrznie niegodziwej. Jednocześnie jednak nie wprowadza zakazu jej stosowania, tworząc obszar swoistej pustki legislacyjnej, dającej szerokie pole do popisu zwolennikom in vitro.

Dotychczasowe prace w parlamencie i publiczne debaty odsłoniły poważny kryzys moralny wśród zaangażowanych w politykę ludzi. Dotyczy to zarówno polityków szczebla parlamentarnego, jak i działających w samorządach. Wielu z nich deklaruje swoją wiarę chrześcijańską i przynależność do Kościoła katolickiego, jednakże nie wszyscy potwierdzają swoje deklaracje w głosowaniach, składanych projektach czy wygłaszanych przemówieniach. Jednocześnie, uczestnicząc w nabożeństwach i uroczystościach kościelnych, manifestują swoją wiarę, przystępując niekiedy do Stołu Eucharystycznego.

Nie można nie przypomnieć w tej sytuacji, że poparcie dla niemoralnego prawa – poprzez poparcie inicjatywy dofinansowania in vitro – oznacza współudział formalny oraz materialny w złu. Zapewne nie można wówczas mówić o ekskomunice zaciągniętej z tego tytułu, jednakże rację też mają ci, którzy wskazują, że działania takie oznaczają faktyczne odstępstwo od moralności chrześcijańskiej. Sytuacja taka powinna być uznana za poważny nieporządek moralny, a co za tym idzie – ciężko grzeszny. Zatem nawet bez deklarowanej czy automatycznej ekskomuniki osoby takie nie mogą przystąpić do Komunii świętej, gdyż pozostają w stanie grzechu śmiertelnego.

Mógłby ktoś powiedzieć, że w takim razie powinny te osoby – jeśli chcą odzyskać jedność z Bogiem i Kościołem – przystąpić do sakramentu pojednania. To prawda, jednakże należy zauważyć, że z racji pełnionych publicznie funkcji i skali społecznego oddziaływania, grzech publiczny (jakim jest publiczne poparcie dla niemoralnego prawa) powinien być w podobny sposób zadośćuczyniony. W praktyce oznaczać to mogłoby – po pierwsze – publiczne oświadczenie zmiany stanowiska (czyli odwołanie poparcia dla niemoralnego prawa); i – po drugie – podjęcie działań ukierunkowanych na zniesienie już uchwalonych niemoralnych zapisów. Póki przynajmniej pierwszy z warunków nie zostałby spełniony, udzielenie Komunii świętej takiej osobie mogłoby wywołać publiczne zgorszenie.

Każdy z polityków musi zatem sam rozważyć, co jest dla niego ważniejsze: popularność zdobyta na mocy poparcia udzielonego prawu, które Kościół rozpoznał jako niegodziwe, czy też wierność Ewangelicznej prawdzie, choćby nawet kosztem tej popularności. Każdy z nich jest wolny i Kościół nikogo do niczego zmuszać nie będzie. Natomiast trudno oczekiwać, by jednocześnie zgodził się na publiczne świętokradztwo. Już kiedyś Stefan kardynał Wyszyński powiedział: „Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!”

AUTOR : ks. Piotr Kieniewicz MIC


ŹRÓDŁO :

BANER

Poprawiony: niedziela, 02 grudnia 2012 01:48